poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział XI



Leżałam bez ruchu… Leżałam, bo każdą nawet najmniejszą część ciała miałam obolałą. Przekręciłam głowę, by zobaczyć czy Harry się podniósł. Leżał tak samo nieruchomo jak ja. I wtedy potworny ból przeszył mnie całą. Najbardziej bolał mnie brzuch. Ostatkami sił zaczęłam krzyczeć z bólu. Krzyczałam… potem krzyk zamienił się w szept… I gdy już myślałam, że to koniec, że właśnie umieram… zobaczyłam jak drzwi otwierają się. Usłyszałam krzyk dziewczyny… w jej głosie rozpoznałam głos Magdy.
- Boże… !! Zayn! Szybko ! Chodź tu!! Błagam, chodź tu ,!! – krzyczała przez łzy. Poczułam na sobie czyjś dotyk. Ktoś mnie podnosił.
- Harry…- wyszeptałam resztkami sił.- Co z Harrym ? Zajmijcie się nim!- Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
- Spokojnie.- poczułam woń nikotyny. Tak to musiał być Zayn, pomyślałam.- Magda dzwoni po karetkę.
- Ja chcę z nim poczekać.- mamrotałam.
- Nie ma mowy. – powiedział stanowczo kładąc mnie na tylnym siedzeniu. – Musisz pomyśleć o dziecku.
- NIE CHCĘ TEGO BAHORA !! CHCĘ HARRY’EGO!! – wydarłam się i natychmiast tego pożałowałam, bo brzuch zaczął mnie strasznie boleć. Krzyczałam, wiłam się z bólu, jednak Zayn’ owi nie przeszkadzało to w jeździe. Kiedy dotarliśmy do szpitala byłam cała zapłakana ; z bólu i z tęsknoty za Harrym. Zayn wziął mnie na ręce i zaniósł do szpitala. Tam czekali już wszyscy; chłopcy z dziewczynami, rodzice moi i Harry ‘ego i… oczywiście nie obyło się bez dziennikarzy. Błysk fleszy oślepił mnie na dobre.
***
Obudziłam się w białej sali. Ból ustał.  Pomrugałam powiekami aby wyostrzyć obraz. Powoli zaczęłam się podnosić, aż w końcu usiadłam na łóżku; rozejrzałam się po sali i zobaczyłam, że na kanapie w drugim kącie sali śpi Zayn. Siedział z założonymi rękami, a głowa opadała mu bezwładnie na ramiona. Postanowiłam go nie budzić. Opadłam na poduszki i zaczęłam myśleć. W mojej głowie aż huczało od pytań. Wtedy kątem oka dostrzegłam, że Zayn drgnął i zaczął się budzić.
- Hej.- szepnęłam. Natychmiast zerwał się z kanapy.
- Hej.- odpowiedział klęcząc przy moim łóżku.
- Nie wygłupiaj się; wstawaj! – powiedziałam z uśmiechem. Posłusznie wstał i siadł w nogach łóżka.
- Jak się czujesz ? – zapytał z troską.
- W porządku.- wtedy przyszła mi do głowy pewna perspektywa. Zaczęłam szybciej oddychać i zamarłam.
- Co się dzieje ? – spytał zaniepokojony.
- Harry… on żyje… prawda ?- do mojej świadomości nic już nie docierało. Liczył się tylko ON…