niedziela, 10 marca 2013

Imagin z dedykacją dla mojego kochanego w-f'isty i wychowawcy. Niestety już mnie nie uczy... :'(

* Na wstępie zaznaczę, że po prostu został przeniesiony do innej szkoły. Jednak był mi bardzo bliski. I chociaż pewnie nie zobaczy tego imagina to chciałabym zadedykować go właśnie jemu...*

Był dzień jak co dzień. Piątek. Czas na w-f. Mimo, że nie przepadałam za sportem uwielbiałam w-f! To dzięki mojemu nauczycielowi. Zawsze mogłam na Niego liczyć. Jeśli miałam jakieś kłopoty w szkole to mi pomagał. Wiedział, że jestem zdolną dziewczyną tylko sport akurat nie był moim hobby, więc stawiał mi 5 na koniec roku. Dla Niego liczyły się chęci nie umiejętności. Zawsze mnie wspierał. Pomagał nam (mojej klasie) zrealizować najbardziej szalone pomysły i razem z nami świetnie się przy tym bawił. Przebierałaś się z dziewczynami w szatni aż nagle zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec przerwy.Wyszłyśmy z szatni i ruszyłyśmy w stronę sali. Z okazji Dnia Kobiet Pan pozwolił nam wybrać co będziemy dziś robić. Wybrałyśmy siatkówkę. Lekcja powoli dobiegała końca więc cała klasa ustawiła się na zbiórce Nagle zobaczyłam, że Pan zmierza ku nam z siatką pełną cukierków. Pewnie z okazji Dnia Kobiet, pomyślałam i uśmiechnęłam się w duchu.
- Dzieci.. nie łatwo mi to mówić, ale musimy się pożegnać.- powiedział. A więc po to te cukierki, pomyślałam. W pierwszym momencie myślałam, że Pan żartuje. Nic do mnie nie docierało. Z zamyślenia wyrwał mnie Tomek, który szturchnął mnie abym wzięła cukierka.
- Dzięki.- mruknęłam i wyszłam z sali za resztą klasy. Chłopcy nic sobie z tego nie zrobili. Natomiast my dziewczyny bardziej się do Pana Darka przywiązałyśmy. Zaczęłyśmy płakać w szatni i nawzajem się pocieszać. Gdy wreszcie się przebrałyśmy wyszłyśmy z szatni. Na szczęście była to ostatnia lekcja. Ubrałam się, wyszłam ze szkoły i skierowałam się w kierunku przystanku  autobusowego. Starałam się o tym nie myśleć, jednak te słowa ciągle dźwięczały mi w uszach. "Musimy się pożegnać". W autobusie zajęłam miejsce obok pani, która była zbyt zajęta rozmawianiem przez telefon by zapytać mnie co się stało i dlaczego płaczę. Gdy wyszłam z autobusu byłam  już sama. Nie musiałam się niczym przejmować. Szłam przez osiedle w kierunku domu. Byłam sama, już nikt mnie nie zobaczy. Mogłam płakać dowoli. Gdy weszłam do domu rzuciłam tylko krótkie "cześć" babci i pobiegłam na górę do mojego pokoju. Rzuciłam torbę w kąt, skuliłam się w kącie i zaczęłam płakać jeszcze mocniej, ale bezgłośnie żeby babcia nie usłyszała. Ktoś zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz. "Liam". To był mój najlepszy przyjaciel. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać więc nie odbierałam. Nie odebrałam także za 2 razem, i za 5 razem... Ciągle go odrzucałam. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie tata znowu zapomniał kluczy, pomyślałam. Ktoś zapukał do moich drzwi.
- Aniu, jesteś?- zapytał słodki głos. To jednak był Liam.
- Nie ma mnie.- odpowiedziałam załamanym głosem.
- Aniu, proszę mogę wejść?- zapytał zaniepokojony
- Drzwi są otwarte. I tak wejdziesz.- powiedziałam. Drzwi się otworzyły a w nich stanął Liam.
- Aniu, co się stało?- powiedział przemierzając pokój w moim kierunku. Pokiwałam tylko głową na znak, że nie dam rady mówić. Mocno mnie przytulił.
- Nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Powiedz mi o co chodzi. Może wspólnie rozwiążemy problem.
- Pan Darek. Odchodzi...- powiedziałam po czym zaczęłam płakać jeszcze głośniej. Wtuliłam się w koszulę Liama i płakałam.- Przenoszą go do innej szkoły. Już nie będzie mnie uczyć.
- Ciii... może trafi Ci się lepszy nauczyciel.
- Liam! Ty Go nie znasz! Nie wiesz jaki jest!- krzyczałam przez łzy- Nigdy nie trafi mi się lepszy nauczyciel!
- Ale płaczem do niczego  nie dojdziesz.- powiedział i pocałował czubek mojej głowy.
- Ale płacz daje mi pewnego rodzaju ulgę.- przerwałam mu.
- Wszystko będzie dobrze- powtórzył i zaniósł mnie na łózko gdzie zmęczona całym dniem momentalnie zasnęłam.
*4 miesiące później*
Liam dał mi wielkie wsparcie. Powtarzał, że nie powinnam płakać bo Go straciłam., powinnam się cieszyć, że poznałam takiego człowieka. Teraz już o tym tak nie myślałam . Za miesiąc piszę bardzo ważny test szóstoklasisty, Liam pomagał mi w nauce jak tylko mógł. Mama zaproponowała mi żebyśmy pojechały do sklepy. Zgodziłam się. Niby to tylko supermarket, ale przynajmniej oderwę się od nauki. Sklep był dość pusty, bo okolica w której mieszkam nie była za bardzo "zaludniona". Mama stanęła za mięsem. Mnie wysłała po serki. Kiedy wyłoniłam się zza rogu półek nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Pan Darek stał za mamą w kolejce i sobie rozmawiali. Prze parę sekund stałam jak wryta wpatrzona w Pana Darka, on też przypatrywał mi się w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję. Zaczęłam biec ile sił w nogach. Wreszcie dobiegłam i rzuciłam się Panu Darkowi na szyję. Mocno go przytuliłam a po moich policzkach spływały łzy szczęścia.
- Niech Pan wróci.- błagałam-  Nasza obecna w-f'istka. jest okropna!
- Nie przesadzaj!- uśmiechnął się. Tego mi brakowało tego uśmiechu pocieszenia. Tego nie miał nawet Liam. Przez parę minut rozmawialiśmy. A potem... potem zdałam sobie sprawę, że ta chwila nieopanowanego szczęścia na nowo rozdrapie starą ranę...
___________________________________________________________________________________
WSZYSTKO OPARTE NA FAKTACH. TYLKO MÓJ PRZYJACIEL ZAMIENIONY NA LIAMA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz